Pan Bóg stawia nam słabym ludziom różne zdania do wykonania. Jedni nazywają to powołaniem, inni specjalną misją, jeszcze inni realizacją ideałów. Jakkolwiek by to nie nazwać, każdy z nas podejmuje różne wyzwania nie tylko służące sobie samemu, ale niejednokrotnie drugiemu człowiekowi. Wciąż osobiście w moich uszach i pamięci brzmią słowa niegdyś usłyszane, że „człowiek tyle jest wart, ile dobra uczyni drugiemu człowiekowi”. Jak się okazuje, niezależnie od wieku, profesji, zawodu, pochodzenia społecznego – mamy w naszym życiu do spełnienia jakąś misję. W tym czasie wojny na Ukrainie podjąłem już kilka akcji, które w oczach wielu nazwane zostały szaleństwem, albo ryzykiem, a przez innych także szczególną misją. Osobiście dla mnie nie ma to większego znaczenia jak działanie to jest określane i oceniane. Powiem, że wewnętrznie czuję potrzebę podejmowania działania, które choćby w niewielkim stopniu było pożyteczne dla tych, którzy poświęcają swoje życie za innych. I może w oczach mniej myślących, wygodnych, siedzących na wygodnych kanapach, jest to swoistego szaleństwo, i to w wydaniu niezbyt pozytywnym, to dla mnie działanie to jest wciąż wewnętrzną radością, siłą, motywacja do życia i działania w duchu radości Dlatego w dniu 14 czerwca br. w imieniu mojej Alma Mater - Akademii Wojsk Lądowych im. Gen. Tadeusza Kościuszki we Wrocławia - wybrałem się - już po raz szósty, tym razem ze środkami opatrunkowymi, lekami przeciwbólowymi oraz innymi środkami medycznymi do walczących żołnierzy na Ukrainie. Nazwijmy to misją w imieniu Uczelni, która od początku agresji Rosji na Ukrainę mocno się zaangażowała w pomoc dla Ukrainy. Wspólnota AWL doskonale czuje owe zobowiązanie moralne w kierunku niesienia pomocy żołnierzom i cywilom.
W dniu poprzedzającym wyjazd na Ukrainę, dary wykładowców, podchorążych i pracowników mundurowych i świeckich Uczelni, zostały odpowiednio przygotowane do transportu wraz z należytą dokumentacją. Dnia następnego, to jest 14 czerwca (wtorek) w godzinach porannych ruszyłem ze Stalowej Woli w kierunku Korczowej (przejścia polsko-ukraińskiego). Tu po odprawie paszportowej i celnej ruszyłem w głąb Ukrainy. Jednak ze względu na bezpieczeństwo żołnierzy i własne nie mogę podać do jakiego punktu (celu) dotarłem z tymi darami. Ważnym jest, że przekazanie pomocy medycznej nastąpiło wprost na ręce lekarzy żołnierzy, którzy z wielką wdzięcznością i wzruszeniem przyjęli medykamenty. Chcę zaznaczyć, że wiele szpitali – szczególnie począwszy od Tarnopola w stronę wschodnią – jest wypełnionych rannymi żołnierzami przywożonymi bezpośrednio z frontu wojny.
Chcę w tym miejscu bardzo serdecznie podziękować Jego Magnificencji Panu Prof. dr hab. Płk. Piotrowi Płonce – Rektorowi AWL za jego zaangażowanie i wsparcie prowadzonych akcji pomocowych na terenie Uczelni na rzecz Ukrainy. Słowa wdzięczności kieruję także pod adresem Pani Aleksandry Holubeny, która przy każdej tego typu akcji czyni wiele starań ze strony Ukrainy, by wszystkie potrzebne formalności, w tym dokumenty można było należycie zgromadzić i przedstawić odpowiednim służbom. To działanie, może z pozoru wydawać by się mogło mało istotne, jednak okazuje się, że takie przygotowania są czymś ważnym i wprost koniecznym. Dla Pani Aleksandry i całej Jej Rodziny, która zwykle jest zaangażowana w tego typu akcje, kieruję słowa uznania i szczerego podziękowania. Ilekroć bywam na tamtej ziemi, podejmowany jestem otwartością serca, wielką życzliwością, wsparciem i z uszanowaniem. Nie mogę przywołać w tym miejscu wielu innych osób z imienia i nazwiska, czy też instytucji, które wspierają lub uczestniczą w procedowaniu formalności przy niesieniu charytatywnej pomocy – szczególnie żołnierzom, jednostkom wojskowym - z racji na ochronę ich dobra.
P
Przekazanie darów z AWL na rzecz żołnierzy z Ukrainy
Pani Aleksandra Holubena z Rodzicami
Z radością wśród swoich